Blady
strach
Od
początku byłem zwolennikiem nowego systemu awansu zawodowego
nauczycieli. Przede wszystkim dlatego, że w ogóle stworzył
nauczycielom szansę awansowania, a poza tym jest związany z dużą
podwyżką płac. Skłania ponadto wielu z nas do zwiększonej aktywności
zawodowej, co widać wyraźnie, choć nie zawsze jest to aktywność pożądana.
Jednak po dwóch latach doświadczeń zaczynam się bać, i to coraz
bardziej. Przepisy dotyczące awansu okazały się zbyt sztywne i zarazem zbyt ogólne. Takie są przynajmniej spostrzeżenia i tak wynika z doświadczeń lokalnego działacza związkowego, do którego docierają sprawy, od których resztka włosów jeży mu się na biednej związkowej łepetynie. O
braku możliwości odwołania się od „wyroku” komisji
egzaminacyjnej lub kwalifikacyjnej już alarmowałem, więc nie będę się
powtarzać. Blady strach wzbudza we mnie teraz Art. 9h Karty
Nauczyciela, którego ustęp drugi stwierdza, że „czynności
(...) podjęte z naruszeniem przepisów ustawy, przepisów o
kwalifikacjach nauczycieli lub przepisów o zasadach odbywania
stażu, rodzaju dokumentacji załączanej do wniosku nauczyciela o
postępowanie kwalifikacyjne lub egzaminacyjne, zakresie wymagań
kwalifikacyjnych lub egzaminacyjnych, trybie i zasadach działania
komisji, są nieważne”. Niestety, nie jest to martwy przepis. W moim mieście pewna
osoba złożyła wniosek o nadanie stopnia nauczyciela mianowanego, ale
została „zdegradowana” do stażysty, bo okazało się, że wiele
lat temu dyrektor uznał kwalifikacje pedagogiczne, których nie miała!
To
wyjątkowo niebezpieczny przepis. Najlepiej rzecz wyjaśnić na przykładzie.
Wyobraźmy sobie, że pewien nauczyciel dyplomowany stara się o tytuł
profesora oświaty. W trakcie postępowania okazuje się, że gdy był
jeszcze nauczycielem kontraktowym, w trakcie stażu miał łącznie więcej
niż trzy miesiące nieobecności w szkole. Więcej o jeden dzień,
czego wcześniej się nie doliczono. I co? Na podstawie Art. 9h musi
zostać zdegradowany do stopnia nauczyciela kontraktowego!!! Ten przykład
ilustruje kolejną niejasność, których jest zresztą bez liku. Otóż
ustęp 3 wspomnianego artykułu stwierdza, że staż „przerywa się w
przypadku nieobecności nauczyciela w szkole (...) trwającej łącznie
dłużej niż 3 miesiące”. Hmm, miesiące, ale jakie? Czy luty też?
Czy soboty i niedziele są wliczone? Przy tak niejasnym określeniu
wyniki rachunków mogą być bardzo różne! A pomyłka o jeden dzień
może być bardzo kosztowna! Kto ma ustalać, co znaczą „trzy miesiące”?
Nie można było napisać wyraźniej np. „50 dni opuszczonych w
szkole”? Art.
9h irytuje także z innych powodów. Tak samo traktuje poważne
merytoryczne błędy, jak i zupełne błahostki. Jak się ma do niego
ochrona praw nabytych w przekonaniu o ich słuszności? I laczego
konsekwencje błędu ponosi tylko nauczyciel? Zauważmy, że organ
odpowiedzialny za brzemienny w skutki błąd, nie ponosi z tego tytułu
żadnych konsekwencji, chyba że wytoczony zostanie przeciwko niemu
proces cywilny! Życie
obnażyło już słabość wielu innych uregulowań. Dlaczego tak
sztywno określono datę rozpoczęcia stażu na 1 września? Ile stąd
komplikacji i krzywd! Dlaczego komisje kwalifikacyjne mogą pracować w
lutym, a w kwietniu już nie? Komu by przeszkadzało, gdyby mogły
pracować spokojnie cały rok? Dlaczego nauczycielowi kontraktowemu dano
tak mało czasu na złożenie wniosku? Jeśli w tym czasie trafi do
szpitala, to musi powtarzać cały, prawie trzyletni staż!!! Jestem
przerażony tempem chaotycznych zmian w prawie oświatowym. Jednak
gruntowna nowelizacja przepisów dotyczących awansu jest niezbędna.
Tylko czy ekipa minister Łybackiej chce ten system uprościć, czy
jeszcze bardziej skomplikować? Ludwik
Lehman Tekst
ukazał się w PRZEGLĄDZIE OŚWIATOWYM nr 4/2003
|